Inne udręki Pilcha
Andrzej Franaszek, Tygodnik Powszechny, 11/13/2006
O wiele mocniej niż budzące pożądanie kobiety jest tu obecny szatan. Miłości przychodzą i odchodzą, on czeka. On jest. Recenzja najnowszej książki Jerzego Pilcha "Moje pierwsze samobójstwo i dziewięć innych opowieści"
1.
W dzisiejszym życiu literackim często stosujemy taryfę ulgową, łatwo rozdając pochlebne noty i coraz to odkrywając arcydzieła. Tym razem jednak mamy do czynienia z książką, której żadne obniżanie poprzeczki nie jest potrzebne. Sytuujące się na pograniczu zbioru opowiadań i powieści "Moje pierwsze samobójstwo" Jerzego Pilcha, znakomicie osadzone w języku, mądre i boleśnie poruszające - to książka z całą pewnością wybitna. W dorobku jej autora bodaj czy nie najlepsza.
2.
Daje tu Pilch językowy popis, z łatwością i celnie przechodząc od inkrustowanej dobitnymi frazami mowy potocznej, z pozoru prostej, do iście poetyckiej gęstości, gdy ostrze metafory wbija się w tekst niczym "trupiobiałe błyskawice" w spowijającą babkę bohatera groźną ciemność. Pisze z imponującym polotem, jak w gęsto utkanym słowem "k..." monologu oddającym euforyczne odczucia mężczyzny podczas spotkań z Najpiękniejszą Kobietą Świata czy we wspaniałej scenie kłótni rodziców z rozpaczliwą pasją oblewających się zupą, bombardujących kotletami, biczujących pętami kiełbas.
Akt powstawania książki jest jawny, wręcz eksponowany; noszący imię Piotr główny bohater to zarazem pisarz komponujący "zbiór opowieści z innej parafii", w którym cofamy się od jego dnia dzisiejszego do dzieciństwa w luterańskiej Wiśle. Cofamy się " langsam und trübe ", "z wolna i posępnie", niczym we wspomnianym przez bohatera utworze, w którym słyszy on całe swoje życie, bowiem opowieść nie mówi już o "innych rozkoszach", jak brzmiał tytuł jednej z książek Pilcha. Są to raczej "Inne udręki". "Kogo napada smutek, rozpacz i inne udręki serca, kogo gryzie sumienie, ten musi przede wszystkim przyjąć pociechę Słowa Bożego, aby jeść, pić, szukać towarzystwa i rozmowy ludzi szczęśliwych w Bogu i chrześcijan. Wtedy wszystko będzie szło dobrze" - uspokajał Marcin Luter. W "Moim pierwszym samobójstwie" dobrze jednak nie idzie.
3.
Z pozoru świat tej książki cechuje materialne nasycenie, cielesność, zmysłowość pogoni za "arcylaskami" tak pięknymi, że warto by stać się choć kroplą potu na ich plecach. Bohatera dręczy erotyczny głód o Miłoszowskiej intensywności, "głód nienasycony, głód ciała". W rzeczywistości jednak jest to miejsce niepewne, wątłe, jakby zżerała go śmierć, kwas nicości. Kiedyś świat książek Pilcha porastały "azjatyckie trawy", dziś zaludniają go widma - ludzi, książek, miejsc, a słowo "widmo" powraca z niesłychaną częstotliwością. Nawet mówiący do nas Piotr jakby tracił istnienie, rozpływał się, granica między nim a niektórymi z postaci jest nieostra i nie wiadomo, czy słuchając emerytowanego nauczyciela w jednym z opowiadań, czytając listy od opętanego nienawiścią maniaka w innym, nie daje tylko głosu cząstkom swojej duszy, nie toczy samotnej rozmowy z samym sobą. "Zdaje mi się nieraz, że sam już dawno nie żyję i w pustym mieszkaniu na Siennej moją postać, cień mojej postaci, przybierają ślady i zapachy po mnie".
4.
O wiele mocniej niż budzące pożądanie kobiety jest tu obecny szatan. Miłości przychodzą i odchodzą, on czeka. Marzący o mordowaniu rowerową szprychą maniak to może opętany, wśród książek bohatera znajdziemy „ » Jak się bronić przed diabelstwem życia codziennego «Kubali-Seniora”, a w dzieciństwie półkę jego domu zdobiła figurka Mefistofelesa. Z kim grał w szachy ojciec Piotra na stoliku rozłupanym przez grom? „Czasami widzę we śnie wielkiego stara skręcającego w ciemne pole. Płonie na nim plandeka, a w żółtym blasku ojciec układa szachy na najpiękniejszej szachownicy świata. Z kimś zaczyna grać, ale nie wiem z kim, bo tamten jest w ciemności”. Z diabłem właśnie? O duszę? Kto wygrał? Czy diabelska przewrotność zniszczyła piękny szachowy stolik, zabierając ojcu jedyną dającą mu szczęście rzecz? A może spadła karząca błyskawica zesłana przez Opatrzność nieznającą pobłażania dla namiętności?
Podstawą Pilchowego świata jest religijność protestancka, surowa, owocująca intensywnością myślenia o złu, duchowym i artystycznym napięciem przypominająca Bergmana. Duszę bohatera naznacza wizja człowieka nieusuwalnie skażonego grzechem, otoczonego przez gęste ciemności, łowiska diabła. To świat Babilonu, nieustannych pokus, przed którymi trzeba się bronić dyscypliną i pracą, licząc, że "luterski fason mocniejszy jest od diabelstwa". Ale granica między mrokiem i światłem chwieje się, bo po jasnej stronie widnieje nie bezpieczna zatoka domu, lecz rodzina oczadziała lękiem czy złością. O ile we wcześniejszych dziełach Pilcha luterańska Wisła majaczyła jak wspomnienie po części oczyszczone z bólu, teraz pierwszy plan dominuje koszmar emocji udręczających rodziców bohatera i ich syna, który boi się, że ojciec zamorduje matkę, i który pedantycznie przygotowuje się do pierwszej próby samobójczej.
5.
"Śmierć grająca w szachy" - czytamy. Czy siedząc na platformie ciężarówki, pod palącą się plandeką ojciec Piotra rozgrywał partię z nią właśnie, niczym Rycerz z "Siódmej pieczęci" Bergmana? W każdym razie rzeczywistość "Mojego pierwszego samobójstwa" jest nasycona śmiercią towarzyszącą bohaterowi od dziecka jak zapach nieboszczyków leżących na wyjętych z zawiasów drzwiach wśród naręczy ogrodowych kwiatów.
Wszyscy tu umierają. Zmarła już babka Pechowa, której życie po śmierci pierwszego męża było jak rozdzierająca aria Almireny z Haendlowskiego "Rinaldo" śpiewana w granatowiejącym wiślańskim niebie przez anioła: "Lascia ch'io pianga..." - "Pozwól mi zapłakać nad mym okrutnym losem..." i która życie to spędziła w ciągłym oczekiwaniu na śmierć, bez ustanku słysząc zwiastujące ją znaki. Zmarli dziadkowie, matka i ojciec, nie żyją przyjaciele młodości, rodzinna uroczystość przypomina o dosłownym sensie frazy "schlać się w trupa", sam Piotr jeszcze niedawno "zdychał w sensie ścisłym" i nawet w luterańskich kancjonałach prawie brak pieśni ślubnych, bez liku zaś pogrzebowych. Jeśli pisarstwo Pilcha balansuje między śmiechem a powagą, to druga strona zyskuje tu zdecydowaną przewagę, staje się powagą śmiertelną.
Literatura i śmierć stoją blisko siebie, jakby pisarz nieuchronnie w jakiejś części odchodził z życia, ale też pisaniem właśnie bronił się przed rozpaczą. Narrator książki, zmagając się z podszeptami diabła podsuwającego w zimnych hotelowych pokojach myśl o samobójstwie, jeszcze żyje. Życie "możliwe jest tylko przez to, że przed jego udręką bronię się pisaniem".
6.
Szatan "Mojego pierwszego samobójstwa" to przede wszystkim duch rozpaczy i samotności. Samotności pisarza przedkładającego słowa nad ludzi, samotności dojrzałego mężczyzny, który jakoś wyosobnił się, wybrał gorszą ścieżkę.
Przebywa teraz w samotności nieledwie absolutnej, która go udręcza, ale bez której nie potrafi już żyć. Książkę Pilcha można też przeczytać jako historię człowieka, który zamieszkuje w opowieści, który ze wspomnień i wyobrażeń konstruuje świat, bo innego świata nie ma. "Jakoś żyłem. Jakoś - z najwyższym trudem - oddychałem". Ale wszystko, co dlań ważne, osadzone jest w przeszłości - już się wydarzyło, skończyło. Nawet frapujące go dziś kobiety bytują na granicy widmowości, nie będąc bardziej realne od miłości sprzed lat. Anka Chow Chow jest bodaj tylko fantazją, także do Najpiękniejszej Kobiety Świata może bohater strzelać bez "obawy, że popłynie krew.
Samotność jest cierpieniem, ale też darem. A na pewno nieprzekraczalnym już sposobem istnienia. "Od dawna nie wychodzę z domu. Od nie wiadomo kiedy nie wychodzę z pokoju. Od lat nie opuszczam własnej czaszki. Nikogo nie ma. Niebo coraz ciemniejsze. Gaśnie węglowe światło twoich włosów. Jestem sam. Odzyskuję ból".
7.
Eros broni nas przed samotnością i rozpaczą, pomaga zmagać się z lękiem śmierci, zażegnywać - jak, odwołując się do Kołakowskiego, lubił pisać Pilch - fenomen obojętności świata. Miłość sprawia, że znów chcemy zaczerpnąć powietrza, jest ręką anioła podaną, gdy z głębokości wołamy o ratunek. „A gdy się obudziłem i gdy jak zwykle przed wstaniem z łóżka sprawdziłem, czy ktoś nocą jakiej rozpaczliwej wiadomości nie zostawił - na ekranie mojego telefonu wyświetliły się litery wystukane kciukiem anioła: » Przepraszam, że zniknęłam tak nagle, ale musiałam. W każdym razie ja mówię: tak. Ja mówię: tak. Mówię: tak dalszemu ciągowi rozmowy o życiu «. Wstałem, puściłem na full I koncert skrzypcowy Vivaldiego i odpisałem: » Ja mówię: tak naszemu życiu «, » Naszemu wspólnemu życiu? «- odpisała w trzy sekundy. » Tak «- odpisałem. » Myśli pan, że będziemy szczęśliwi? «- odpisała. » Tak «- odpisałem”.
Na kartach książki niczym muzyczny temat wielokrotnie powraca marzenie Piotra o kimś, z kim potrafi związać swoje życie, karmić psy i koty, pić herbatę z sokiem malinowym, a przede wszystkim o kimś, "kto będzie nade mną czuwał i nad kim ja będę czuwał". Po raz ostatni i najpełniej wybrzmiewa ono w finałowym opowiadaniu. Bohater ma siedem lat, wysoką gorączkę i sam tekst też jest gorączkowy, duszny, oniryczny. Wszystko tu się splata, wszystko jest już dane w tej odległej chwili dzieciństwa: pożądanie lodowatych ud Emmy Lunatyczki, czekająca za ścianą śmierć starzyka Trzemielowskiego i wielka miłość do Arii, miłość, która się nie spełni, która pozostanie jedynie bólem wspomnienia.
"Aria! Aria! Aria! Gdzie jest nasze życie?" - krzyczy Piotr. Ale Arii i wspólnego życia nie ma. Jest samotność, układanie zdań, zbliżająca się śmierć.
Andrzej Franaszek
Moje pierwsze samobójstwo i dziewięć innych opowieści, Jerzy Pilch, Świat Książki, Warszawa 2006.
|