Taką właśnie sceną zaczyna się „Asymetria” Lisy Halliday – w USA jeden z najgłośniejszych debiutów literackich ostatnich lat. Powieść szybko stała się wydawniczą sensacją, m.in. dlatego że młoda autorka opisała w niej swój romans z gigantem amerykańskiej literatury, zmarłym w ubiegłym roku Philipem Rothem. A więc: baśń to czy autobiografia? Kraina Czarów czy Nowy Jork? Roth czy Szalony Kapelusznik?
Jakby tego było mało, autorka poprzedza powieść mottem z krytycznej rozprawy na temat arcydzieła Carrolla: „Wszyscy prowadzimy slapstickowe życie w cieniu niewytłumaczalnego wyroku śmierci”. Bądźmy uważni: Kraina Czarów, tak, ale w cieniu śmiertelności; slapstick, tak, ale podcięty świadomością tego, co ostateczne.
Prowokacyjna bezpruderyjność
Philip Roth rzeczywiście przebija z postaci powieściowego Ezry – nie trzeba nawet znać jego książek, żeby to powinowactwo dostrzec. Ezra, jak Roth, jest amerykańskim Żydem, powieściopisarzem czekającym na Nobla, uwielbia baseball, uwodzi kobiety. Z kolei w postaci Alice nietrudno dopatrzeć się podobieństwa do Halliday – bohaterka jest początkującą redaktorką w wydawnictwie, a Halliday pracowała w słynnej agencji literackiej Wylie.
Powieści nie da się oczywiście sprowadzić do anegdotycznego wymiaru; przyznam nawet, że przez chwilę chciałem napisać recenzję, nie wspominając ani słowem o Rocie, ale usuwając go z pola widzenia, wylalibyśmy Rotha z kąpielą i nie docenili wywrotowego potencjału książki.
To on, Roth, stworzył rozpoznawalny typ pisania, dla niektórych ostentacyjnie „męski”, ale to ona, Halliday, go przechwyciła. Upodobanie do zamazywania różnicy między fikcją a faktem (jak w „Oszustwie”), potrzeba bycia kimś innym, niż się jest (jak w „Ludzkiej skazie”), prowokacyjnie bezpruderyjna obyczajowość i spotkanie Erosa z Tanatosem (jak w „Konającym zwierzęciu”), no i echa Zagłady… Dużo ważniejsze od historii skrywanego przez lata romansu jest to, że Halliday napisała powieść, jaką mógłby napisać oskarżany przez niektórych o mizoginię Roth, gdyby był kobietą.
"Asymetria" Lisy Halliday: Fragmenik o Hitlerze, cytacik z Camusa
Halliday komplikuje oczywistą na pierwszy rzut oka relację męsko-damską, gdy strona słabsza (kobieta) okazuje się silniejsza, a darczyńca (mężczyzna) zamienia się w obdarowanego. Robi to nie na zasadzie prostego odwrócenia stereotypowej relacji kobiety i mężczyzny. Chodzi jej raczej o zatarcie różnicy między rolami, nałożenie ich na siebie, wykazanie płynności podziałów.
Autorka inkrustuje opowieść o miłości cudzymi tekstami – to zacytuje ulotkę kliniki aborcyjnej, to przytoczy fragment biografii Hitlera czy akapit z Camusa. Najbardziej fizjologiczny fragment, który akurat mógłby wyjść spod pióra Rotha, również jest cytatem – z listu Jamesa Joyce’a do żony Nory, w którym męski geniusz wyraził nadzieję, że jego partnerka będzie mu „pierdzieć w twarz, by mógł poznać woń jej bąków”. Tak napisał Joyce, tak mógłby napisać Roth, tak nie napisała Halliday, choć i dla tej strony ludzkiej seksualności znalazła sprytnie miejsce w swojej powieści.
Reklama Viagry. W radiu
Z podobnym sprytem i zręcznością Halliday prowadzi kolażową narrację. Tam, gdzie mniej doświadczony pisarz wtrąciłby komentarz albo chciał ponazywać wyłaniające się problemy, Halliday zostawia to zadanie czytelnikom. Wprowadza sceny mające pośredni związek z historią miłosną, ale nigdy tego związku nie nazywa.
Weźmy temat dzieci, poruszony kilkakrotnie, na przykład w scenie, w której Alice i Ezra bawią się z potomstwem przyjaciół. Pojawienie się epizodu ma związek z przeradzającą się w miłość relacją młodej kobiety i dobiegającego kresu życia mężczyzny – autorka nie musi tu niczego dopowiadać.
Podobnie dzieje się w scenach, gdy z radia dobiega reklama viagry albo komunikat o decyzji inwazji na Irak, albo gdy para ogląda mecz bejsbolowy. Wszystkie rzucają, pośrednio, światło na relację bohaterów. Tworzą szereg luster, w których historia kochanków odbija się, mnoży, przybiera różne postaci, ucieka w głąb iluzyjnego tunelu.
Rasizm na kulturalnym lotnisku
Za lustro można uznać całą drugą część powieści, w której autorka, kompletnie zaskakując czytelnika, porzuca kochanków i opowiada historię Amara, Amerykanina kurdyjskiego pochodzenia, zatrzymanego na lotnisku w Londynie przez brytyjskie władze imigracyjne. Decyzja o zatrzymaniu ma jawnie rasistowski charakter, choć – jesteśmy przecież w XXI wieku! – władza uzasadnia swoje postępowanie przepisami prawa.
Historia ta nie ma bezpośredniego związku z miłością Alice i Ezry: inny czas, inne miejsce, inni ludzie. A jednak trudno nie czytać jej jako odbicia, z tym że lustro to krzywe zwierciadło, a obraz jest zgodnie z tytułem asymetryczny. Ograniczenia, które narzuca na kochanków ich egzystencjalna sytuacja, różnica płci, wieku i pozycji społecznej, przybierają tu postać ograniczeń zewnętrznych wynikających z sytuacji politycznej. Pułapka upływającego czasu zamienia się w pułapkę represyjnych instytucji. To, co prywatne, odsłania boleśnie swój polityczny wymiar.
Wojna płci i światów
Ta część powieści, stawiając pytania o granice empatii, jest także pytaniem o możliwości literatury. To, na ile można wczuć się w sytuację bliźniego, jest jednym z podstawowych warunków uprawiania powieści, ale dotyczy też relacji miłosnej czy naszych relacji z tymi, których uznajemy za obcych kulturowo i politycznie.
Choć Halliday – znów! – tego nie dopowiada, gotów jestem przyjąć, że historia amerykańskiego Kurda jest książką, którą pisze Alice – powieścią w powieści. Wchodzi tu w skórę swojego bohatera, tak jak wchodziła w skórę o czterdzieści lat starszego kochanka. Uważna lektura przypomni nam, że kiedy Alice w części pierwszej zdradziła się ze swoimi pisarskimi ambicjami, zastanawiała się, czy będąc „dziewczyną z Massachusetts, która śpiewała kiedyś w chórze kościelnym”, jest w stanie wczuć się w świadomość muzułmanina.
Życie wkracza na obszar fikcji, a fikcja modeluje życie – te dwa asymetryczne porządki, kiedy tylko stają się tworzywem literatury, są nie do odróżnienia. Teraz już rozumiemy, dlaczego autorka nie zgadza się na wykorzystanie nazwiska Rotha w promowaniu książki. We fragmentach kilkunastu recenzji zacytowanych w angielskiej edycji, jego nazwisko nie pojawia się ani razu, choć wszyscy recenzenci o Rocie pisali.
„Wszyscy mówią, że Ezra to Roth, ale nikt nie pyta, kim naprawdę był Amar” – zżymała się, i słusznie, podczas rozmowy ze mną Halliday. Zatrzymanie Amara na londyńskim lotnisku ma oczywiście związek z wojną w Iraku. Sygnały tej wojny wpisała Halliday do historii romansu Alice i Ezry. Wprawdzie kochankowie nie zwracają na wojnę zbytniej uwagi, ona i tak wkrada się w ich życie, tworząc nie tylko polityczne tło, ale też podsuwając jego metaforyczną wykładnię. Relacja między starym pisarzem a młodą pisarką to także walka o dominację i władzę.
Moja żona śmierdziała jak bokser
W trzeciej części tej przewrotnie skonstruowanej powieści powraca Ezra, choć tym razem bez Alice – w rzekomym zapisie wywiadu, który przeprowadziła z nim w 2011 r. prezenterka telewizyjna. Inaczej niż Roth nagrodzony wreszcie Noblem, mówi tu rzeczy błyskotliwe, ale niejednokrotnie bardzo niepoprawne, bliskie temu, co znajdziemy w prozie Rotha. O jednej ze swoich żon powie, że „śmierdziała jak bokser”, byłe kobiety uzna za dzieci, a prowadzącą program zapyta, czy kiedykolwiek marzyła o tym, by przespać się z najstarszym facetem w okolicy.
Jeśli czytelnik byłby gotów ferować umoralniające wyroki, powinien pamiętać, że Ezra pojawia się tu w roli publicznej – występ w telewizji jest wszak autokreacją. To spektakl, druga strona lustra – wydaje się przypominać Halliday. Nie bez powodu spektaklem właśnie kończy powieść, której tematem jest m.in. świat „po drugiej stronie lustra”. Ten, którego po odłożeniu książki na półkę nigdy nie powinniśmy tracić z pola widzenia.
Książka dostępna jest w formie e-booków w Publio.pl >>
Lisa Halliday 'Asymetria' .
Asymetria, Lisa Halliday
Przeł. Maciej Świerkocki
Wydawnictwo Literackie, Kraków