- To coś, czego się spodziewaliśmy. Ja jestem zdziwiony, że to dopiero we wrześniu się zaczęło - komentuje dla TOKFM.pl Jacek Żakowski, publicysta "Polityki" i Radia TOK FM, autor m.in. książek "Anty-TINA. Rozmowy o lepszym świecie, myśleniu i życiu", "Koniec" oraz "Nauczka". - Mamy wyraźny problem z przełamaniem źródeł systemowego kryzysu. Już nie tylko Naomi Klein, Slavoj iek, Michael Moore, czy wielki ekonomista Jeffrey Sachs, zasłużony dla reform liberalnych, mówią, że obecny kryzys ma charakter systemowy. Mówi to już też pan Jean-Claude Trichet z banku europejskiego.
"Dlaczego dbamy o interesy winnych kryzysu?"
Zdaniem Żakowskiego przez trzy lata problemów gospodarczych, nie udało się tego impasu przełamać. - Teraz inercja systemu jest gigantyczna, a opinia publiczna zaczyna tracić cierpliwość. Szczególnie, że obserwują jak naprawa systemu spoczywa na tych, którzy go psuli. I Sachs bardzo obrazowo o tym mówił do protestujących na Wall Street.
"My jesteśmy 99 procentami"
Zdaniem publicysty nie ma nic zaskakującego w tym, że protesty na Wall Street przyciągnęły cały przekrój społeczeństwa. - Pragmatyczni ekonomiści, czyli ci, którzy zajmują się rzeczywistością, a nie ideologią, od wielu lat zwracali uwagę na rosnące zagrożenie ze strony szybko degradującej się pod względem dochodowych i wpływów politycznych klasy średniej. Radykalniejsi mówili zaś, że klasa średnia jest okradana przez ten 1 proc. najlepiej zarabiających.
Jego zdaniem to, co obserwujemy przypomina gwałtowną urbanizację z XIX wieku, kiedy "relatywnie stabilne życie chłopów zamieniało się w piekło, kiedy przenosili się do miasta i podlegali gwałtownej deklasacji". - To bardzo daleko idąca analogia, a różnica polega na tym, że dzisiaj mamy do czynienia z klasą stanowiącą podstawę systemu politycznego. Teraz następuje jednocześnie destrukcja struktury społecznej, dekompozycja sił rynkowych, które do tej pory rządziły, i dewastacja infrastruktury polityki, której podstawą była właśnie klasa średnia.
"Prognozy jak na wojnę"
- Poziom determinacji i mobilizacji, zwłaszcza w USA, jest dzisiaj duży - twierdzi Żakowski. Czemu? - Prognozy rynkowe mówią o konieczności obniżenia standardu życia w krajach zachodnich o 10-40 proc. To taka katastrofa społeczna, jaką zwykle wywołują wojny. Mamy więc do czynienia z potężnymi, spontanicznymi siłami, które wymuszają reakcje społeczne i zmianę polityczną.
Jednak: - Na Wall Street oczywiście są prawdziwe pieniądze i prawdziwa moc. Te protesty można więc porównać do okupacji Komitetów w PRL. To próba pokazania, że ten symbol systemu, ta bastylia tego systemu, funkcjonuje, ale nie jest tak potężna, żebyśmy nie mogli jej zablokować naszymi ciałami - podsumowuje dziennikarz.