W obronie człowieka
Z FRANCISEM FUKUYAMĄ ROZMAWIA BRONISłAW, Rzeczpospolita, 3/20/2004
Z FRANCISEM FUKUYAMĄ ROZMAWIA BRONISłAW WILDSTEIN
W obronie człowieka
(c) ANDRZEJ WIKTOR
Francis Fukuyama, profesor filozofii politycznej i politologii na Uniwersytecie George'a Masona w Waszyngtonie. Sławę zdobył artykułem opublikowanym na wiosnę 1989 roku "Koniec historii", w którym ogłosił załamanie się komunizmu i triumf idei liberalnej demokracji. Swoje tezy rozbudował w wydanej trzy lata później książce "Koniec historii i ostatni człowiek". W kolejnej książce "Zaufanie. Kapitał społeczny a droga do dobrobytu" (1995) dokonał analizy kulturowych uwarunkowań gospodarki rynkowej. "Wielki wstrząs. Natura ludzka a odbudowa porządku społecznego" interpretuje zanik wartości społecznych i ich odbudowę w systemie liberalnym. Jego ostatnią książką jest wydany w 2002 roku "Koniec człowieka. Konsekwencje rewolucji biotechnologicznej".
Rz: W swojej ostatniej książce "Koniec człowieka" uznaje pan obecne czasy za moment przełomowy dla historii gatunku ludzkiego. Na czym opiera pan swoje wnioski?
FRANCIS FUKUYAMA: Uważam, że wchodzimy w epokę, w której biotechnologia będzie miała możliwości zmiany cech ludzkiego gatunku. Co prawda jeszcze się to nie dokonało, ale perspektywy tego procesu możemy spróbować określić, obserwując interwencje ludzkie w biologię roślin i zwierząt. I myślę, że prawdopodobnie to tylko kwestia czasu, kiedy będziemy mogli świadomie kierować ewolucją człowieka. Dlatego uznaję teraźniejszość za przełomowy czas w ludzkiej historii.
Mówi pan, że będziemy w stanie kierować własną ewolucją. Czy nie jest to jednak przesada? Zalewani jesteśmy potopem medialnych rewelacji o kolejnym odkryciu tajemnicy ludzkiego istnienia. Zidentyfikowaliśmy garnitur około 30 tysięcy ludzkich genów. W rzeczywistości jednak pojedyncze geny nie istnieją w próżni, ale we wzajemnych układach. Sama liczba kombinacji pomiędzy nimi jest wręcz niemożliwa do zapisania przez najlepsze komputery, nie mówiąc już o ich analizie. A to tylko jeden z przykładów. Może więc przesadzamy z naszymi możliwościami?
Oczywiście, dziś takie możliwości nie znajdują się w zasięgu ręki. Wielu naukowców uważa, że są one nieosiągalne. Inni sądzą, że potrzebujemy na to mniej więcej pięćdziesięciu lat. Wydaje mi się, że to prawda. Prawdą jest również, że genetyczne uwarunkowania są sprawą niezwykle skomplikowaną i zwykle to kombinacja wielu genów składa się na konkretny efekt. Pojawia się więc wiele technicznych problemów utrudniających genetyczne manipulacje. Sądzę jednak, że takie możliwości przybliżają się. Symbolicznym momentem było sklonowanie owcy Dolly - wtedy to do pewnego stopnia stworzyliśmy nowe zwierzę i to wysoko zorganizowanego ssaka.
Problem nie kończy się jednak w momencie pojawienia się możliwości manipulacji. Już dziś bowiem możemy interweniować w proces rozwoju ludzkiego embriona, nie potrafiąc równocześnie przewidzieć konsekwencji tych ingerencji. I to jest właśnie pytanie - czy i w jakim stopniu będziemy w stanie przewidzieć efekty działań w sferze genetyki? Sprawa staje się szczególnie drażliwa, kiedy w grę wchodzi ludzki organizm.
Dlatego jest to jeden z powodów, dla których technologia taka jest niebezpieczna. Rzeczywiście nie znamy dobrze uwarunkowań genetycznych i rozpoczynając manipulacje w tej dziedzinie ryzykujemy pojawianiem się efektów ubocznych czy wręcz odwrotnych do zamierzonych. Można powiedzieć, że ten stan rzeczy i ryzyko, które on za sobą pociąga, spowoduje, że nigdy nie podejmiemy się takich działań. Wskazałbym jednak na przykład rozwoju środków farmakologicznych. W rzeczywistości nie za bardzo rozumiemy, jak na przykład działa spora część leków psychotropowych. Nie wiemy dokładnie, jak pewne chemiczne reakcje, które wywołuje na przykład prozac, wpływają na zmianę charakteru i zachowań osoby poddanej takiej kuracji. Znamy tylko jej bezpośrednie konsekwencje. I to wystarczyło, aby lek ten wprowadzony został do masowego użytku. Podobna rzecz stać się może z manipulacją genetyczną - możemy nie zdawać sobie sprawy z efektów takich działań, ale nie uchroni nas to przed pokusą ich podjęcia.
Proponuje pan więc stworzenie ograniczeń dla tego typu technologicznego postępu, dla rozwoju biotechnologicznej rewolucji?
Nie uważam, abyśmy musieli zakazywać określonych technologii - przecież są one także wielce obiecujące. Na ich fundamencie można oprzeć postęp medyczny. Po prostu potrzebujemy regulacji, aby pilnować, czy technologie te rozwijają się zgodnie z fundamentalnymi wartościami ludzkimi. Naukowcy i firmy farmaceutyczne nie mogą mieć absolutnej swobody w tym, co robią.
Kto jednak miałby sprawować taką kontrolę?
W sposób naturalny wspólnota polityczna. W demokracji - zbiorowość za pośrednictwem swoich reprezentantów. W każdym systemie politycznym cele naukowców powinny być ustalane przez wspólnotę polityczną.
Jeśli jednak mamy stanąć na straży fundamentalnych wartości ludzkich, musimy się porozumieć co do tego, czym jest natura człowieka. Niezależnie od rozmaitych dziedzin, których dotyczą pańskie książki, wydaje się, że za ich motyw przewodni uznać można obronę koncepcji natury ludzkiej.
Uważam to za ważne, gdyż prawa człowieka muszą wypływać z określonego rozumienia natury człowieka. W amerykańską "Deklarację niepodległości" wpisana jest implicite pewna doktryna naturalnych praw człowieka, która opiera się na rozumieniu priorytetów wynikających z natury człowieka i hierarchii ludzkich celów, takich jak życie, wolność, dążenie do szczęścia. Koncepcja natury człowieka jest fundamentalna dla przyjęcia praw człowieka. Można założyć, że prawa te wynikają z konsensusu wspólnoty politycznej, utrzymywałbym jednak, że na elementarnym poziomie są one konsekwencją naszych priorytetów jako gatunku ludzkiego, które przekraczają dzielące nas kulturowe różnice.
Możemy przyjąć, że w naturze człowieka istnieje również impuls do przekraczania wszelkich barier, przełamywania ograniczeń. To, że na takie argumenty powoływać się mogą zwolennicy nieskrępowanych eksperymentów genetycznych.
Natura człowieka to, moim zdaniem, złożona struktura zdolności i potrzeb. Ich elementem może być owa tęsknota do przekroczenia wszelkich barier, którą utożsamić można z ciekawością. Człowieka konstytuuje jednak bardzo mocno potrzeba istnienia we wspólnocie, dla której trwania niezbędne są normy postępowania, zasady posłuszeństwa i zespół wartości. Absolutyzowanie pragnień do przekraczania wszelkich ograniczeń eksponuje jeden niewielki aspekt ludzkiej natury kosztem innych, bardziej znaczących jej elementów.
Co jest w takim razie najistotniejszym, czy też najniebezpieczniejszym aspektem biotechnologicznej rewolucji? Wspomniał pan o ubocznych czy nieprzewidzianych efektach ludzkich manipulacji w genetyce. Czy istnieją również inne zagrożenia?
Niebezpieczeństwo, które sprowokowało mnie do napisania tej książki, to umożliwienie przez nowe technologie pojawienia się kolejnej formy kontroli społecznej. W XX wieku mieliśmy do czynienia z wieloma utopijnymi ideami politycznymi, których celem była zmiana ludzkiej natury. Zamysł stworzenia "sowieckiego człowieka" polegał na wykreowaniu osoby o nowej świadomości, uwolnionej od ludzkiego egoizmu i indywidualistycznych pokus. Próba ta okazała się źródłem katastrofy i wielkich nieszczęść. Jedną z przyczyn klęski tego projektu była natura człowieka, który odczuwa bliższe związki z rodziną niż z ojczyzną czy państwem, który zabiega bardziej o swoje niż o cudze, a więc przywiązany jest do prywatnej własności itd. Dlatego instytucje ignorujące to, jaki jest człowiek, jego egoizm, po prostu nie mogą funkcjonować. Dla przetworzenia człowieka używano środków takich jak propaganda, reedukacja, obozy pracy i tym podobne. Dziś wydają się one prostackie w porównaniu z metodami, jakie w XXI wieku stworzy biotechnologia, gdy naukowcy rozpoznają biologiczne podstawy ludzkiej aktywności mentalnej i gdy powstaną leki psychotropowe, które oddziaływać będą na biologiczne mechanizmy motywacji człowieka i jego tożsamości. Kiedy stanie się możliwa inżynieria genetyczna, pojawi się na nowo kwestia inżynierii społecznej, ponieważ będziemy mogli manipulować ludzkim zachowaniem w sposób, który wcześniej nie był możliwy.
W "Końcu człowieka" uznaje pan, że można stworzyć szerokie porozumienie na rzecz obrony tożsamości człowieka, innymi słowy, że można znaleźć wspólny racjonalny fundament wartości łączących ludzi o rozmaitych poglądach, nawet wierzących i niewierzących...
Istnieje już uniwersalna deklaracja praw człowieka, którą - pomimo różnic na temat zagadnień takich, jak aborcja - akceptują liberalne demokracje na całym świecie. Fundamentem każdego z tych społeczeństw jest wspólne uznanie podstawowych praw człowieka. Niektórzy akceptują je z powodów religijnych, inni opierają się na poglądach świeckich, ale w tych kwestiach panuje konsensus.
W swojej książce nie tylko przyjmuje pan istnienie natury człowieka, ale dowodzi, że aby mówić o bardziej zasadniczych problemach, należy istnienie ludzkiej natury założyć. Różnica polega tylko na tym, że - jak pan twierdzi - jedni robią to świadomie i jawnie, a inni przyjmują w tej sprawie ukryte założenia.
Filozofem, który usiłował oderwać zasady moralne od teorii natury ludzkiej, był Kant. Jego projekt moralny miał istnieć niezależnie od empirycznej wiedzy o tym, czym jest człowiek. Jednak nawet w wypadku Kanta okazało się to niemożliwe, gdyż do swojej teorii moralności wprowadził wiedzę o naturze ludzkiej. To jest nieuniknione. Wszyscy filozofowie, którzy usiłowali budować abstrakcyjne teorie moralności, zawierali w nich swoją wiedzę o priorytetach i podstawowych wartościach ludzkich.
W takim razie, dlaczego istnieje aż tak twarda opozycja przeciw koncepcji natury ludzkiej?
Co najmniej od rewolucji francuskiej niektórzy uznali, że oparcie praw człowieka na określonej koncepcji natury ludzkiej będzie miało charakter ograniczający. Przyjęli, że sprowadza to możliwości ludzkie do zamkniętego systemu. I próbowali się temu przeciwstawić. Współcześnie widać to wyraźnie w założeniach feminizmu. Stanowi on jedną z najbardziej zasadniczych form oporu przeciw zrozumieniu biologicznych uwarunkowań natury ludzkiej. Feminizm przyjmuje, że wszelkie różnice między kobietą a mężczyzną, które funkcjonują w społeczeństwie, są wyłącznie wynikiem edukacji i porządków społecznych. Nie ma więc żadnych ograniczeń w wymianie ról społecznych dotychczasowo zdeterminowanych przez przynależność do płci. Częściowo jest to prawda, ale równocześnie istnieją głęboko biologicznie uwarunkowane różnice między płciami, których nie jesteśmy w stanie przekroczyć.
Przyjmuje pan, że natura człowieka zakorzeniona jest głęboko w jego biologii. Jednak człowiek jest niewątpliwie także istotą samotworzącą się poprzez swoją kulturę. Jak można pogodzić te dwa aspekty ludzkiej tożsamości?
Nie sądzę, aby były one sprzeczne. Weźmy przykład języka ludzkiego. Możliwości użytkowania języka są wpisane w ludzki organizm. Dzieci zaczynają opanowywać język w wieku dwóch, trzech lat i robią to niezwykle szybko, potem wraz z dorastaniem zdolności te ulegają zasadniczemu ograniczeniu i nauka języka staje się coraz trudniejsza. Zdolność do mówienia jest uwarunkowana biologicznie, ale już konkretny język jest tworem kulturowym. Tak dzieje się również z innymi ludzkimi cechami. Człowiek dysponuje określonym zestawem zdolności, które spełniają się dzięki kulturze.
Z biotechnologią jest powiązanych wiele interesów. Ich rzecznicy będą się przeciwstawiać wszelkim ograniczeniom. Jednak oprócz ludzi powodowanych konkretnymi interesami istnieją jeszcze ideologiczni przeciwnicy wszelkich regulacji w tej dziedzinie. Czy można zdefiniować tę grupę?
W Stanach Zjednoczonych występuje silny ruch libertarianów, którzy ideologicznie sprzeciwiają się wszelkim formom regulacji państwowej. Istnieje odłam tego ruchu, który nazywamy technolibertarianami, szczególnie zainteresowany nowymi technologiami. Jego przedstawiciele wierzą, że technologie te będą rozwijać się doskonale, jeśli wyeliminujemy państwowe regulacje, co jest w dużym stopniu prawdą. Projektują oni biologiczną automodyfikację człowieka. Istnieje stowarzyszenie, którego przedstawiciele nazywają się extropianie, oficjalnie występujący na rzecz przekształcenia, udoskonalenia natury człowieka. Oczywiście sprzeciwiają się jakimkolwiek ograniczeniom eksperymentów w tej dziedzinie.
W lewicowej tradycji zachodniej istnieje silna tendencja do emancypacji, czyli wyzwolenia się z kolejnych ograniczeń nakładanych przez tradycyjną kulturę. Ograniczenia te są zresztą traktowane jako przesądy, którymi okazują się normy i zasady regulujące życie społeczeństw. Rzecznicy tego typu myślenia już przeciwstawiają się ograniczeniom nakładanym na eksperymenty w dziedzinie biotechnologii, przyjmują, że embriony traktować można jako materiał do wykorzystania itd.
To prawda, istnieje dziedzictwo lewicowej myśli domagającej się usunięcia wszelkich ograniczeń dla ludzkich wyborów. Jest to zresztą punkt wyjścia dla moich analiz. Tego typu utopijne myślenie było fundamentem socjalizmu. Usiłował on zniszczyć religię, wszelkie formy stratyfikacji społecznej, własności prywatnej, był więc niezwykle ambitnym projektem przekształcenia ludzkiej natury. Jego efekty były katastrofalne. Jeśli ktoś będzie chciał wcielać je w życie za pomocą biotechnologii, katastrofa będzie jeszcze większa.-
|